Kilka dni temu, jak co roku miał miejsce największy event e-sportowy w Polsce. Mowa tu oczywiście o niczym innym jak Intel Extreme Masters. Katowice gościły najlepszych graczy z całego świata, którzy rywalizowali w dniach 24 i 25 lutego w gry PUBG oraz Dota2. Tydzień później toczono rozrywki w PUBGa, oraz Counter Strike Global Offensive. W tym artykule przybliżę rozgrywki tego ostatniego tytułu – CS:GO.
Ogólnie o turnieju
Jak już wczesniej wspomniałem, CS:GO na głównej scenie mogliśmy oglądać w piątek, sobotę i niedziele. W puli było 500 tysięcy dolarów. Rozgrywki startowały już w poniedziałek, kiedy to drużyny rywalizowały w grupach. Wszystkie 16 zespołów uczestniczące w zmaganiach podzielono na 2 grupy:
Grupa A:
-SK Gaming
-Avangar
-Renegades
-Astralis
-TeamLiquid
-Gambit Esports
-Tyloo
-Cloud9
Grupa B:
–FazeClan
-Order
-NIP
-North
-G2 Esports
-Virtus.pro
-Heroic
-Fnatic
Drużyna która przegrywała 2 pierwsze mecz odpadała, a zaś ta, która wygrała 3 pierwsze mecze, awansowała bezpośrednio do półfinału. Tym oto sposobem, z turniejem po pierwszych 2 meczach pożegnali się: Virtus.Pro, Avangar, Tyloo, Order. A do półfinałów awansowało Fnatic oraz Astralis. Zespoły, które dostały się do play-off, grały w ćwierćfinałach, a były to: TeamLiquid, Cloud9, FazeClan oraz NIP. Oglądać mogliśmy spotkanie FazeClanu z Cloud9, gdzie zwycięską ręką wyszli zawodnicy Faze, oraz spotkanie TeamLiquid z NIP, gdzie triumfowali ci pierwsi. W półfinałach spotkały się drużyny Faze i Astralis, oraz Fnatic z Liquid. W wielkim finale, który rozpoczął się w niedzielę o godzinie 17 naprzeciw siebe stanęło Szwedzkie Fnatic, oraz Europejskie Faze Clan. Spotkanie było bardzo emocjonujące, bo żeby wyłonić zwycięzce potrzebowaliśmy aż 5 map! Po paru godzinach gry, puchar podnieśli zawodnicy Fnatic. Przez niektórych skreślani jeszcze przed finałem, pokazali, że jeszcze pamiętają co to znaczy wygrywać wielkie trofea, bo przecież w latach 2014-2015 byli bez wątpienia obok Virtusów najlepszą drużyną świata. Za wygraną zainkasowali 250 tysięcy dolarów. Kto by pomyślał, że drużyna, która na poprzednim lanie, czyli Kijowskim SL I-Leauge odpadła z bilansem 0-3, wygra tak prestiżowe zawody jak IEM, nie przegrywając przy tym żadnego meczu!
Wielkie oczekiwania
Po nieudanym turnieju SL I-Leauge w wykonaniu Polaków z Virtus.pro, w którym wygrali tylko mecz z MVP Project, spodziewano się po nich dużo lepszego rezultatu w Katowickim spodku. Zawodnicy ogłosili w mediach społecznościowych, że mają zamiar przygotować się bardzo dobrze, a w rezultacie przejść fazę grupową i zagrać po 2 latach przed najlepszymi na świecie kibicami. Miał im w tym pomóc bootcamp i nowa, młoda krew, którą miał być zawodnik wypożyczony z Kinguin – MICHU. Już w pierwszym meczu trafili na bardzo ciężkiego przeciwnika – Francuski Superteam czyli G2 Esports. Samo spotkanie odbyło się w formacie Bo1, na mapie de_nuke, czyli jednej z lepszych map Virtusów. Po pierwszej połowie, kiedy Polakom udało się zdobyć 9 rund po dużo trudniejszej stronie – terrorystów, wydawało się, że po stronie broniącej nie dadzą sobie wyrwać meczu spod kontroli, lecz zawodnicy G2 szybko sprowadzili ich na ziemie, oddając Polakom tylko 3 rundy. Po meczu przeciwko Shox'owi i spółce VP miało nóż na gardle. Następnego dnia czekało ich spotkanie z Duńskim Heroic. Heroic które ewidentnie nie leżało Polakom. Co ciekawe to właśnie Duńczycy wyeliminowali Virtusów rok temu z IEMa w meczu o wszystko. Niestety sprawdził się najgorszy scenariusz, Heroic bez większych problemów pokonało zawodników Rosyjskiej organizacji, w wyniku czego Polacy po raz drugi nie wyszli na główną scenę spodka. Sami zawodnicy bardzo krytycznie komentowali swój występ w Katowicach. Snax napisał:
Również Paweł "byali" Bieliński bardzo ostro skomentował występ Virtusów:
Pozostaje nam tylko czekać na kolejne turnieje z udziałem Polaków, oraz na to, że w końcu wyjdą z tego dołka, który trwa już pewien czas.