League Of Legends

Umarł król niech żyje król – Worlds 2017

 

Samsung Galaxy niespodziewanie przerwał dotychczasową hegemonię SKT na Mistrzostwach Świata. Seria trzech zwycięstw z rzędu to i tak niesamowity wynik, ale to nie znaczy, że zespół Fakera mógł odpuścić ten turniej i na pewno podeszli do niego na poważnie. Dlaczego więc faworyt uległ tak łatwo?

Korea zdominowała scenę ligi legend już kilka lat temu. Smutnym faktem jest to, że drużyny pokroju SKT, Samsung Galaxy, Longzhu czy  nawet nieobecne w tej edycji Worldsów KT Rolster nie mają godnego rywala na planecie, z wyjątkiem samych siebie. Warto jednak wspomnieć o aktualnej predyspozycji zespołów z Chin. Team WE, Royal Never Give Up i Edward Gaming zaprezentowali wysoki poziom – dwie pierwsze drużyny doszły do półfinałów, a RNG w nim było bardzo bliskie wyeliminowania SKT. Najbardziej rozczarowała dyspozycja najlepszego teamu z LPL – EDG, którzy nie wyszli z grupy, a osobiście liczyłem na ich obecność nawet w finale.

Fnatic w ostatnium dniu rozgrywek grupowych bardzo namieszało i udało im się dostać do ćwierćfinałów, gdzie odpadli na RNG. Teoretycznie najsilniejsza drużyna z Europy – G2 trafiła do bardzo silnego grona i nie udało im się wyjść z grupy, ale ich rolę przejeła drużyna Misfits, którzy niespodziewanie wyeliminowali Team SoloMid i Flash Wolves w grupie, a w ćwierćfinałach prawie udało im się oddelegować do domu SKT. Koreańczykom znowu się upiekło, a dla Starego Kontynentu był to koniec tej edycji Mistrzostw Świata.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Subiektywnie patrząc – najbardziej rozczarowała Ameryka, która dosłownie zmiażdżyła kilka miesięcy temu Europę podczas Rift Rivals. Pomijając fakt, że Blue Rift był bardziej turniejem dla zabawy i mijał się z podstawowym celem rywalizacji w League of Legends to i tak ta dominacja napompowała nadzieje na sukces zespołów z NA. TSM i Immortals nie wyszli ze swoich grup, a Cloud9 uległo Team WE w ćwierćfinale po naprawdę emocjonujących grach. 

Tym razem zabrakło czarnego konia, jak to miało miejsce rok temu za sprawą Albus NoX Luna. Pretendentem to tego miana po pierwszych meczach było GIGABYTE Marines, czyli wietnamska formacja z obiecującymi zawodnikami. Niecodzienne taktyki, których do tej pory nie spotkaliśmy nigdy wcześniej zaskoczyły Fnatic i pokazały, że w League of Legends nie trzeba grać według schematów kreowanych gdzieś w Korei.

SSG definitywnie zasłużyło na zwycięstwo w całym turnieju. SKT dwukrotnie stało pod ścianą i musieli odrabiać dwumapową stratę w przeciwieństwie do Samsung Galaxy, którzy bardzo gładko ogrywali po kolei bardzo wymagających rywali. Jednym z głównych powodów zwycięstwa SSG była na pewno fenomenalna dyspozycja Crowna. On, jako jeden z nielicznych graczy środkowej alei był w stanie zatrzymać Fakera. Tytuł MVP otrzymał jednak jego kolega – Ruler, który zdominował tableki ze statystykami.

Następne splity szykują nam wiele zmian, które na pewno wywrócą profesjonalna scenę do góry nogami. Poziom umiejętności się zawęża i z sezonu na sezon ogranicza możliwość dominacji Korei, więc kolejne Worldsy na pewno będą jeszcze bardziej zacięte. Osobiście ciekawi mnie jak na rozgrywki międzynarodowe wpłynie zmiana schematu lig na system franczyzowy, zapowiedziany już w NA i EU.

Komentarze

Scroll to top