Felietony

Quo vadis Virtus.pro?

 

2014 rok, szesnasty marca, godziny wieczorne. Właśnie wtedy nastąpił koniec hegemonii legendarnej szwedzkiej drużyny Ninjas in Pyjamas. Katem owej piątki zostało Virtus.pro – zespół złożony z najbardziej utalentowanych i wyszkolonych zawodników w Counter Strike’a pochodzących z Polski. Tamtego wieczora zaczęła się piękna orkiestra, która dziś przygasła i szuka nowego dyrygenta. Dokąd jednak zmierza nasze rodzime Virtus.pro?

 

Początek

Po sukcesie na ESL Katowice 2014 Virtusi zjednali sobie tysiące nowych fanów z każdego zakątka na świecie. Dzięki swoim niesamowitym charakterom i nietuzinkowemu stylowi gry, byli rozpoznawalni i lubiani nawet przez sympatyków Fnatic, czy NiP. Polacy nie spodziewali się jednak, że droga pełna sukcesów dopiero na nich czeka, a szczyt swojej popularności nie może się równać z ówczesną rozpoznawalnością. Złota piątka czyli Filip ‘Neo’ Kubski, Wiktor ‘Taz’ Wojtas, Jarosław ‘pashaBiceps’ Jarząbkowski, Paweł ‘byali’ Bieliński oraz Janusz ‘Snax’ Pogorzelski nie osiedli na laurach i dalej ciężko trenowali. Z każdym kolejnym turniejem ich gra wyglądała coraz lepiej dzięki  czemu osiągnęli podium na 26 turniejach z 32 możliwych! Bez wątpienia 2014 był udanym rokiem dla VP.

 

O 2015 roku nie można powiedzieć tego samego, gdyż konkurencja na scenie CS:GO postanowiła dorównać Virtusom co zaowocowało wyrównanymi ćwierćfinałami na niekorzyść Virtus.pro. To jednak nie zmieniło podejścia Polaków, którzy pomimo porażek dalej podchodzili do przeróżnych rozgrywek z głodem sukcesu. Na szczęście nie kończyło się tylko na marzeniach i VP dalej rozgniatało swoich rywali na wielu ważnych turniejach, zgarniając przy tym dziesiątki, a nawet setki tysięcy dolarów!

 

Apogeum

Pamiętam, że to właśnie w 2016 zacząłem interesować się CS:GO na poważnie. To na początku tego roku rozpoczęły się pierwsze analizy i maratony przy meczach VP. Przyznam, że gra Polaków robiła wrażenie, a z każdym kolejnym spotkaniem moje oczekiwania do Virtus.pro rosły. Ich umiejętności i zgranie były ewenementem na skalę światową, bowiem jako jedyna drużyna dalej grali w takim samym składzie! Meczem z tego roku, który zapadł mi najbardziej w pamięć była nieszczęśliwa porażka z Luminosity Gaming na MLG Major Columbus 2016. Jeden nieudany granat i udany „force” Brazylijczyków przesądził o porażce Virtus.pro w tym spotkaniu. Wiele osób było wtedy złe, sfrustrowane oraz smutne. Błąd gry sprawił, że Polakom nie udało się wejść do finałów najbardziej prestiżowego turnieju świata. Przegrana ta zaowocowała jednak w pięć złotych medali oraz podium na kolejnym Majorze w tym samym roku.

 

Kolejny, 2017 rok rozpoczął się niefortunnie dla Virtusów trzecie miejsce na WESG, a następnie bolesna porażka w finale ELEAGUE Major Atlanta 2017 przeciwko Astralis po niesamowitym comebacku Duńczyków. Polacy pokazali nam jednak, iż był to tylko wypadek przy pracy. Na następnym turnieju, który zaowocował w jeden z najpiękniejszych finałów w historii CS:GO. Był to DreamHack Masters Las Vegas 2017. Virtus.pro podejmowało wtedy SK Gaming, które było w szczycie swojej formy. Pamiętam, że mecz ten rozpoczął się bardzo późno w nocy, ale pomimo tego postanowiłem obejrzeć to spotkanie. Patrząc na tamten finał z perspektywy czasu, była to bardzo dobra decyzja! Spotkanie było wyrównane, szczególnie ostatnia mapa de_mirage, gdzie Virtus.pro miało nóż na gardle. Polacy postanowili dodatkowo zostawić samego ‘Taza’ w sytuacji 1v2, aby jeszcze bardziej zestresować swoich fanów (właśnie za ten stres tak kochaliśmy VP <3). Wiktor stanął wtedy na wysokości zadania i zdobył dwie eliminacje, które z pewnością były jednymi z najważniejszych w jego życiu. (https://www.youtube.com/watch?v=3DQnRNgkpr4). Warto wspomnieć, że mecz ten przyciągnął osoby nieinteresujące się CS’em i w ten sposób jedno z najlepszych spotkań obejrzał ze mną kuzyn, który wcześniej nie słyszał o Virtus.pro.

 

Niestety po pięknym turnieju w Las Vegas wszystko zaczęło się sypać. Virtusom spadła forma, zaczęli popełniać błędy niczym początkujące drużyny. Fani owej organizacji zaczęli zastanawiać się co będzie dalej z VP, polską sceną CS:GO oraz legendarną złotą piątką. Sympatycy pokazali jednak klasę i dalej wspierali Polaków, dzięki czemu osiągnęli oni jeszcze kilka sukcesów takich jak: 3-4 miejsce na PGL Major Kraków 2017, złote medale na ECS oraz Adrenalyne Cyber League 2017. Te sukcesy były jednak początkiem końca…

 

Upadek

Virtus.pro zaczęło zawodzić zbyt często. Porażka z AGO w kwalifikacjach do WESG była idealnym dowodem na to, że złota piątka przestała być najlepsza w Polsce i nie idzie jej zbyt dobrze. Każdy kolejny turniej kończył się najwyżej na drugim miejscu, a później na rozgrywkach w grupie, przez co frustracja zawodników i fanów zaczęła szybko rosnąć. Gwoździem do trumny był Major w Bostonie, który Virtusi zakończyli z bilansem 0-3. Później było tylko gorzej. Przez długi czas VP nie było w stanie wygrywać z drużynami, które dawniej nie stanowiły dla niedźwiedzi żadnego zagrożenia. Chwilę po Majorze do fanów doszła szokująca informacja – ‘Taz’ opuszcza Virtus.pro. Śladami Wiktora poszedł ‘Snax’, który po kilku miesiącach wybrał grę dla Mousesports.

 

Kolejny Major – FACEIT Major: London 2018 był pokazem kiczu ze strony Polaków. Po beznadziejnej grze i wielu podstawowych błędach Virtus.pro odpadło nie przechodząc przez fazę pretendentów. To był moment, w którym wielu fanów poczuło, iż VP nie wróci do czasów świetności, aczkolwiek postanowili oni dać Virtusom jeszcze jedną, ostatnią szansę. Polacy jej nie wykorzystali… Na kwalifikacjach do Minora zagrali fatalnie pomimo tego, że wymienili wcześniej dwóch zawodników w składzie. Roszada ta nie pomogła i właśnie w tym momencie wyczerpała się cierpliwość fanów. Mieli oni dosyć nieustannych blamaży ze strony Polaków, co poskutkowało ostatecznym rozpadem złotej piątki.

 

Nowy początek?

Roman Dvoryakin, czyli właściciel organizacji podjął decyzję o stworzeniu nowego składu VP z młodych i utalentowanych graczy. Wybór padł na Pawła ‘byaliego’ Bielińskiego, Janusza ‘Snaxa’ Pogorzelskiego, Michała ‘MICHA’ Mullera, Mateusza ‘TOAO’ Zawistowskiego oraz Michała ‘snatchiego’ Rudzkiego. Ponownie oczekiwania wobec składu były wielkie. Debiut nowej drużyny oglądało ponad 40.000 osób! Początkowo zdawało się, że Virtusi zaczynają wracać na dobre tory – seria wygranych, wysokie morale, wszechobecna radość. Jednak chwilę później zaczęły się kłopoty, przez które ze składu wypadł ‘TOAO’, a w jego miejsce testowanych było kilku zawodników. Ostatecznie jego lokatę zajął były gracz PACT Arkadiusz ‘Vegi’ Nawojski. Pomimo kolejnych zmian VP dalej sobie nie radziło, a swój LANowy debiut zakończyli na ostatnim miejscu. Słaba gra po turnieju zaowocowała w odejście Pawła ‘byaliego’ Bielińskiego, za którego wszedł Michał ‘OKOLICIOUZ’ Głowaty. Ostatnia roszada jest bardzo świeża, więc zobaczymy do czego doprowadzi.

 

Quo vadis?

Jarosław ‘pashaBiceps’ Jarząbkowski na swoim niedawnym „streamie” oznajmił, że nie należy kojarzyć dawnego VP z obecnymi niedźwiedziami. Trudno się nie zgodzić z tymi słowami skoro ze złotej piątki został tylko ‘Snax’. Odnoszę jednak wrażenie, iż Virtus.pro jest niczym gwiazda, której zaczęło brakować paliwa. Liczne zmiany są niczym wykorzystywanie ostatnich zasobów gazu, który służy do fuzji, jednak z czasem te rezerwy się skończą. Właśnie wtedy, masywna gwiazda Virtus.pro skończy swój żywot, lub zmieni się w czarną dziurę pochłaniającą międzynarodowe trofea. Miejmy nadzieję, że Polacy podniosą się, a w ich ślady pójdą inne drużyny z naszego podwórka. Virtus.pro życzymy wam powodzenia i prosimy abyście odnaleźli styl pozwalający na wchłonięcie międzynarodowej sceny CS:GO…

Iluzjonista, uczeń, gracz, w wolnym czasie redaktor pasjonujący się sceną Counter Strike Global Offensive.

Komentarze

Scroll to top